
2007 rok wiele mi przyniósł. W sumie wiele dobrego, a przede wszystkim odkryłam nowe ścieżki. Gdyby nie praca w agencji w zyciu nie pomyślałabym o własnej firmie, nie wiedziałabym nic o tym jak funkcjonuje, nie znałabym systemów wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw. Napisałam już biznes plan, zrobiłam dokładne kalkulacje, teraz dopieszczam wzystko, wygładzam... A teraz myślę i wiem ze kiedyś ten cel osiągnę. Nie wiem tylko kiedy - czy w dalekiej, czy bliskiej przyszłości.
Rozpoczęłam studia - iberystyke i pedagogike wczesnoszkolną. Ta iberystyka t

Wczoraj miałam z Nishantem pierwszą rocznice - dziwnie jakos. Zapomniałam o niej. W ciągu tego roku oboje sobie pomogliśmy. No i Mira. pojawi sie na świecie lada dzień, a ja już nie mogę sie doczekać :D
I najważniejsze - kurs decoupage. Odkryłam nowy świat. Spełniam się artystycznie, mam hobby, ktore pozwala mi poki co dorobic sobie, a w przyszłosci moze sie utrzymać? Daje mi duzo radosci, zabawy, rozrywki. Mam ciągle nowe pomysły, na wszystko patrze w perspektywie "jak to przerobić" :D
Zmieniłam sie też wewnętrznie. Znowu jestem pewna siebie, nie przejmuje sie tez opiniami innych. Mam je po prostu w nosie. Nie przeżywam juz tak swoich porażek, raczej myśle co zrobić, aby je naporawić aby uniknąc ich w przyszłości.
Nawiązałam też kilka waznych znajomości, utrzymałam stare - Dorfi, Loano, Dione

Ogólnie zamykam rok i zaliczam go do niezwykle udanych. Gdyby nie historia z tatą, byłby z cała pewnością idealny. Ale jak widać ideałów nie ma. Mam tylko nadzieje, ze szybko wróci do zdrowia.
Najdziwniejsze jest to, ze nie mam zadnych planow na nadchodzacy rok. Od marca jeżdże z podaniami do szkół i chyba to moj jedyny cel strategiczny. Rozpieszczanie Miry - drugi.
Amen.
A co by nie było puściutko, wklejam dzisiaj zdjęcia pudełek dla Loany, za wyjątkiem ostatniego, ktore będę musiała wydębić od Lo. Nie zdazylam cyknać fotki...
