Dzisiaj zrobilam sobie waksy. Zamiast uczyc sie grzecznie gramatyki - poszlam do kina z Matka Przedluzona i Mati. Oczywiscie jak zawsze spozniona, wyciagnelam jak dluga na tych ruchomych schodach fundujac sobie siniak wielkosci spodeczka. Lece do kasy i wolam o bilet na pogrzeb z Mateuszem. Na szczescie w kasie siedziala mloda dziewczyna, to i sie ladnie usmiechnela jedynie :D
Na filmie obsmialysmy sie bardzo (chociaz byly dwa momenty, ktore byly niesmaczne). Mateusz jak Mateusz, zaprezentowal te sama spanielowata mine. Ale Rupert - mniam !! Ten facet sie nic nie starzeje, wyglada zawsze olsniewajaco i grzesznie. A moze grzesznie olsniewajaco...? Tak czy inaczej - Rupert boski, a film to taki fajny, angielski humor jaki lubie.
http://www.youtube.com/watch?v=9QroT_rYc9I
A gdy wyszlysmy z kina, ktoz to na nas zaczal kukac zza witrynki? Najprzystojniejszy agent JKMsci. A ze Matus zaaferowany by, Zorzykiem, ktorego to widzial byl kiedys wchodzac do Silesii, to i mnie zaprowadzil (zaaferowany, bo zatonawszy w te przepastne oczeta, malo nie rozbil sie o drzwi, co to mialy sie otworzyc, a sie nie otworzyly z dosc prozaicznego powodu - nie bylo ich w tym miejscu... :D).
Ciekawa jestem co tez jutro bedzie na zajecieach. Caly dzien gramatyki mnie ominal, zaleglosci jak nic, jak jutro strzeli kolosem - leze i kwicze...
sobota, 1 grudnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz