czwartek, 3 stycznia 2008

rok 2007 w obrazkach cz. 2



5. I OGOLNOPOLSKI ZLOT OGRODNIKOW ANGIELSKICH


... czyli niebieskiego forum Jane Austen. Do Krakowa przybyła ekipa wrocławska (Loana z przyległościami), Dione z Wielkich Jezior, Elbereth z Miasta Pierników. Małopolske reprezentowałyśmy razem z Dorfi (Śląsk z Pakiem - rozdwojenie ojczyżniane :D) Wreszcie mialam przyjemnosc poznac słynna Loane, El, Paka. No i swiezutka wowczas Dorfi. A do tego częścią przyległości okazała się krajanka chrzanowska oraz blizniaczka kolezanki ze studiow. I tak spotkałyśmy sie po drodze przez Wrocław - internet robi ze swiata globalną wioske :D
A nocą rozpoczęły się nocne Polaków rozmowy - oczywiscie na tapete poszła głupia Marianna - a jakże :D
Długo się zastanawiała, które zdjęcie tutaj wybrać i to, pozornie bezsensowne, najbardziej mi pasuje. Mimo odległości, czasem liczonych w setkach i tysiacach kilometrów, łaczą nas podobne zainteresowania, spotykamy sie co jakis czas i rozmow nie ma konca...


6. KURS DECOUPAGE'U
Kurs trwał raptem 4,5 godz. ale nauczono nas zdobić szkło od góry i od dołu. I otworzył się dla mnie świat zupełnie nowych doznać artystycznych - wreszcie znalazłam technike, w której mogę się wyżyć artystycznie, gdzie mogę coś pokazać, czegoś dokonać... I wreszcie wiem na czym miałaby sie opierac ta moja firma :D
Na zdjęciu moje pierwsze dzieła - talerzyk z Wenus i pudełeczko. Obok udało się uchwycić Ewkę - chociaż tak bardzo się broniła :D Cieszę sie, ze razem sie wyrwałyśmy na ten kurs (ona tuż przed wyjazdem, nie wiedziała do końca czy zdaży jeszcze uczestniczyć. Wyjechała do Anglii kilka dni później...)


7. LAKSHMI
Dośc długo rozmawiałam z wujkiem Marianem. Przyznaje otwarcie, nie zrozumiałam wszystkiego, co mi powiedział, ale sama rozmowa bardzo mi pomogła. To był czas , kiedy stałam na rozdrozu. To wówczas podjęłam decyzje o studiach podyplomowych i chyba była to jedna z trafniejszych decyzji w moim życiu. Wczesniej zaplanowalam iberystyke - niewypał.
Z całej rozmowy zrozumiałam jednak, że czekają mnie zmiany i dlatego opieka Bogini bedzie jak najbardziej adekwatna. Lakshmi w hinduizmie jest jedna z Bogiń Matek (wraz z Saraswati i Parwati) i jak matka kocha i pomaga: kopnie, a kiedy trzeba - przytuli i zrozumie. Walczy o nas niczym lwica o swoje młode, bedzie wspomagać w walce, trudnosciach i problemach. Jest boginią szczęścia, miłości, piękna. Szczególną opiekę sprawuje nad kobietami. Jej roślinnym totemem jest kwiat lotosu, którego jednym ze znaczen jest czystość i narodziny duchowe.
Moja Bogini stoi na kwiecie lotosu w dwóch rękach trzyma lotosowe bukiety. Cześć z nich jest jeszcze nierozwinieta, część właśnie sie rozwija. Dwie pozostałe ręce trzyma zwrócone na zewnątrz w geście błogosławieństwa. Nie wiem dlaczego, ale odkad o niej usłyszałam, chciałam ja miec. Mimo wszystko przelezała troche oparta o ścianę. W Sylwestra uroczyście powiesiłam ją w centralnym miejscu, tak aby mój wzrok cały czas na nia padał.
Z informacji czysto technicznych - obraz jest wykonany technika batiku na jedwabiu, przytwierdzonym do dykty...


8. SPOTKANIE ROBÓTKOWE
.Moje pierwsze spotkanie robótkowe. Dorfi kusiła i kusiła i skusiła. Odkryłam nowe preparaty do decoupage'u - duzo ładniejsze w działaniu. Crackle zdecydowanie mniej sztuczny. No i 3 razy tańszy... A do tego wyszło mi, ze nie tylko ja mam fiu-bździu w głowie jesli chodzi o robótki :D
A zdjecie - zrobione w towarzystwie Anaru, z która sie spotkałam kilka godzin wcześniej. Obłaziłysmy mury obronne i Brame Floriańską (niedawno odrestaurowane i udostepnione), oglądnełyśmy występ zespołu tańca i pieśni renesansowych. I gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy. Zdecydowanie te same fale :D
Niestety od tamtego czasu nie byłam na kolejnym spotkaniu - po prostu nie dysponuje wolnymi sobotami. Niedzielami zreszta rownież...

9. CZARNA SERIA
O tym krótko, bo nie mam ochoty sie rozpisywać. Od sierpnia tata jest w szpitalu (z 2-tygodniowa przerwa). Świeta i Nowy Rowniez tam spedzil. Przez 2 miesiace walczono o noge, gdy zaczeto juz walczyc o zycie, z noga musial sie pozegnac. Gdy wrócił do domu, badania wykazały krwotok wewnetrzny. Ostatecznie zakonczylo sie w szpitalu. Pojutrze znowu wraca. Ogolnie rzecz biorac jadac do Wloch nie myslalam, ze jade po praktyczna wiedze i umiejetnosci, ktore przydadza mi sie teraz w opiece nad tata.
Dwa dni po tym jak tata został zabrany do szpitala, musieliśmy uśpić Karolka. Od dawna widziałam, że jest chory, ale ciagle sie łudziliśmy. Ostatecznie gdy przestał mame poznawać, zaczal na nia warczec, wezwaliśmy weterynarza. Rak w stopniu mocno zaawansowanym, z przerzutami.
Gdy zabrało w domu taty, Feluś bardzo za nim tęsknił. Ciągle za nami chodził, łasił się. Ostatecznie zaczął chorować. Przez ponad tydzień jeździłam z nim co tydzień do weterynarza - kroplówki, badania, leki. Gasł w oczach. I zgasł. W tym samym dniu zdechł też jeden koszatniczek.
Na tym, póki co, czarna seria sie zakończyła (i mam nadzieje - zakonczy. Boje sie patrzec uwaznie na Belke...) Gdy robiłam to zdjęcie, nie wiedziałam, ze jest jednym z ostatnich z całą ferajną...

2 komentarze:

Joanna Loana pisze...

Aine, trzymam kciuki, zeby sie wszystko poukladalo. Czarna seria byla okropna, ciesze sie, ze jakos sie podzwignelas. Odeszli Twoi przyjaciele, ale za to przybyl nowy czlonek rodziny - ciagle kolo. Mam nadzieje, ze Twoj Tato powoli dojdzie do siebie, a Wy poradzicie sobie z jego opieka. Bede trzymac kciuki!

P.S. Czemu slawna??? ;P

AineNiRigani pisze...

Oj Słońce, przeciez Loane zna kazdy na forum. Na poczatku bylo Słowo, Loana i Fringilla...