środa, 2 stycznia 2008

rok 2007 w obrazkach

Dzisiaj byłam u Dorfi, ale o tym napisze następnym razem, dzisiaj kolejne podsumowanie roku, tym razem obrazkowe:


1. DOVER
W zasadzie wizytą w Dover zakończyłam rok 2006, ale konsekwencje tej wizyty miałam przyjemność odczuć przez cały 2007 rok ( a i do 3-3,5 lat beda z cała pewnoscia nadal odczuwalne).
Cudne białe klify Dover. Wiatr był tak silny, ze ledwie trzymałam sie w pionie (a z moja masa ciała - byle zefirek mnie nie zmoże). Mogłabym tak stać patrzac sie w burzliwe morze, na te białe klify całymi godzinami...
Zamek miał cudną atmosferę archaicznosci - wręcz pachniał historią. Przechadzając sie scieżkami czuło sie ducha przeszłości, cięzko mi to wyjaśnić, ale czułam że nie jestem sama. Gdy zamknełam oczy czułam obok siebie obecność jakiejś siły, ale dobrej siły, takiej, która z cała pewnoscia nie jest wobec mnie wrogo nastawiona. A na zamku był konkurs z wiedzy o Tudorach - wygrałam (ale pytania jak dla mnie były banalne :D) No i oczywiscie leciało przez głośniki Greensleeves. Moze to sam Henryk Tudor przybył przywitać goscia z dalekiego kraju...? :D
Potem cudna koleda w kaplicy ze zdjecia na lewo - akurat była próba chóru. Dzieciaki śpiewały przeslicznie. Usłyszałam tam najpiekniejsza kolede z wszystkich mi znanych. Nie znam tytułu, pytałam kiedys w salonie, ale cieżko jest wyjaśnić o która chodzi, skoro nawet słów sie nie zna. Wprawdzie Kaziutka rzuciła propozycję, ale nie zdazylam jej sprawdzic, a teraz nie pamietam...
Teoretycznie mam nagrane na komorke, ale głupi blaszak rozwalił sie. Najprawdopodobniej straciłam wszystkie zdjecia z Dover i nagrane melodie... :( No nic, podrzuce Radkowi, moze cos poradzi.
Mam nadzieje, ze jeszcze kiedys bede miala okazje wybrac sie na zamek (no za te 4 lata z cała pewnoscia :D)




2. PRACA I FIRMA
16 kwietnia rozpoczełam prace. Zostałam agentem i zaczęłam zajmować sie aktywnie sportami ekstremalnymi oraz perwersjami (nauczanie marketingu i zarządzania przez historyka - szczyt perwersji, a życie od 1 do 1 za 649 na reke to prawdziwy sport ekstremalny).
Jednak ostatecznie bardzo dużo sie dowiedziałam. Postanowiłam założyć firmę i w przyszłości zatrudnić sie sama. Nie miałam tylko pomysłu na to, co chce robić. No bo co ja potrafię robic? Pluć pestkami w dal. Michał ostatnio nauczył mnie grać na drumli, wieć i tę umiejętnośc nabyłam. No i potrafię jeszcze wkładać noge za kark. Teoretycznie moge założyć small-biznes i siąść na Krakowskiej z noga na karku, grajac na drumli i plując w dal i liczyc na to, ze ktoś wrzuci jakiś grosz do pudełeczka...
Ale wyszło mi, że potrafię jeszcze hafcić, kleić i rozne rekodzieła wykonywać. Aby wzbogacić technikę zapisałam się na kurs decoupage'u. I od tej pory moje życie uległo całkowitej zmianie.
Zdjecie ze spotkania eurodeputowanego do Parlamentu Europejskiego z młodzieżą, organizowane przez nasza Agencję.



maj obfitował w wydarzenia - Beskidy, Warszawa, Kraków:

3. BESKIDY
W wydłużony weekend majowy wybralismy sie w trójke w Beskidy. Nie wiedzieliśmy wówczas, że idzie nas już czworo... :D
Piekna trasa, piekne tereny. Nic nie robi na mnie wiekszego wrażenia niż przyroda i stare budowle ale takie sprzed XV w. :D) Cała trasę pasłam oczy tymi widokami. Bardzo długo wybierałam zdjecia ktore tutaj wkleję. Wybór był trudny - wszystkie piękne. Ale jednak selekcji dokonałam.









4. I OGOLNOPOLSKI ZLOT CZAROWIC...

... ups, chciałam napisać - Dam. Spotkanie odbyło się bodajże 12 maja w Warszawie. Jakos tak od jednej do drugiej wyszło, ze zebrało sie nas 18 osób z całej Polski. Stolniczki zarezerwowały stolik w CK knajpie i spedziłysmy cudny dzień. Do historii zlotu przeszedł kelner ochrzczony mianem Józefa, który prezentował bicepsik (i dostał od każdej napiweczek :D). Ale cudny był.
Dwie nocki przespałam u Aragonte. bardzo ja lubie po perostu. Zawsze robi na mnie wrazenie jej spokoj, poczucie humoru, inteligencja. no i te cudne opowiadania, ktore pisze... A miałam przyjamnosc poznania jej kotów - w zasadzie nocami robiłam im za autostrade zabaw. Klasyczne nocne kocie harce - noremalnie czułam sie jak w domu :D
No i poszerzyła mi sie wówczas lista filmów do kupienia, a i poczułam kompleks książkowy. Zawsze jak wejdę do domu ksiązkowicza, odczuwam taki kompleks. I co z tego, ze moj ksiegozbior nie jest wcale najgorszy - TYCH książek nie mam, a widziałam kilka naprawde ciekawych tytułów.

Opisy zdjęć:
1. Damy z Salonu Prawdziwych
Dam. Od lewej góry: Malmik, Caitriona, Kotek, Caroline, Monika 20.09, Gosiałek, Monika, Dione, Kaziutka, Aragonte Od lewego dołu: Mag, Marta, Matula, Mati, Marijek, no i ja.
2. Kot aportujący to Banshee (sadzac po zainteresowaniach Aragonte, pisownia chyba trafna :D),
3. Tygrysek na szafie to Skierka
4. Pstrokaty szop pracz - to Mori :D



c.d.n.






Brak komentarzy: